Czytam sobie czasem o sztuce współczesnej różne rzeczy lepsze i gorsze. Czytam często o końcu malarstwa. Noo i tak sobie myślę: no dobrze, rzeczywiście się w malarstwie dużo wydarzyło, dla niektórych nawet już wszystko, zapętliło się przeżarło i w ogóle po co jeszcze zajmować się malarstwem. Nic nowego odkryć nie można, same tylko cytaty cytatów. No i pięknie. Wyrzuć farby. Chyba że chcesz jeszcze ściany w pokoju machnąć przedtem....
Problem polega na tym, że ja potrzebuję malować i chyba nie chcę na siłę udowadniać, że można jeszcze odkryć coś nowego. Bo może i można a może i nie można. To jest moja forma wypowiedzi. Mój punkt widzenia. Mój sposób. I chyba nie o odkrywanie tu chodzi a o mówienie.
Czy jeśli zajmuję się malarstwem to znaczy że po prostu malować nie mogę? Mam uczestniczyć w wyścigu o świeżo i zaskakująco? a może to wcale nie o to chodzi? przecież jak ktoś się zajmuje sztuką to po to aby coś przekazać, o czymś powiedzieć, na coś zwrócić uwagę. Mam wrażenie że trochę na głowie postawione jest dzisiejsze rozumienie. To nie jest wyścig żaden. Człowiek chce mówić do ludzi. Nie tylko do szanownych panów krytyków i współartystów - co ich pełno na każdym wernisażu.
Mam dość pseudonaukowych tekstów o tym że to można a tego nie można, bo nieświeże. i całego tego bajenia o końcu malarstwa. Potrzebujemy wszyscy wolności wypowiedzi: zarówno w treści jak i w formie.
Czy to będzie Sztuka czy nie sztuka, miejsce dla każdego być powinno. Zarówno dla pani co skleja piórka jak i dla pana co maluje początek świata. W końcu im więcej punktów widzenia tym ciekawiej. Życzę nam wszystkim więcej otwartości, ciekawości i fascynacji.
To tak z okazji moich urodzin:)
poniedziałek, 8 grudnia 2008
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
2 komentarze:
Sto lat :) ;*
Ale my już Ci śpiewalimy ;) o 1:14 :D
Prześlij komentarz